O czym opowiada dzwon
dr Barbara Piechaczek
Urodziłem się w XVI w. (może nawet XV w.). Moim ojcem prawdopodobnie był okoliczny ludwisarz. Przez ponad 400 lat żyłem w Głubczycach. Moim domem była ratuszowa wieża. Kochałem ją bardzo. Nawet gdy mój dom płonął w 1606r., ja wzywałem okolicznych mieszkańców na pomoc. Ten wielki pożar zostawił na moim płaszczu ranę.
Przez te wszystkie lata często radośnie biło moje serce, gdy wraz z mieszkańcami świętowałem różne wydarzenia. Były tez chwile trwogi, gdy wróg zbliżał się do miasta lub pustoszył je pożar. I chociaż bywało różnie, byłem tutaj szczęśliwy. Aż pewnego dnia przyszli po mnie ludzie. Zrobili mi zdjęcie, niby na pamiątkę, a potem załadowali mnie na samochód. Następnie przeładowali mnie do pociągu, były tam też inne dzwony i powieźli w nieznane. W Hamburgu podzielili nas na grupy. W jednej chwili straciłem swoją tożsamość, stałem się numerem – nadano mi kategorię „C” i nr 25/12/261. Jak się potem okazało miałem szczęście, bo byłem stary i miałem piękny ton. To sprawiło, że byłem daleko w kolejce do pieca hutniczego. Los moich młodszych kolegów był smutny, przetopiono ich na amunicję.
Ja, choć poraniony, przeleżałem w tym smutnym miejscu do końca wojny. Do czasu, gdy odnaleźli mnie dawni mieszkańcy Głubczyc. Bez jednego z 4 uchwytów w koronie zawieszono mnie w domu pomocy w Bad Mergentheim, a po jego likwidacji w 1968 roku ustawiono w parku w Oldenburgu, gdzie przypominałem dawnym mieszkańcom Głubczyce. Po latach pomnik zlikwidowano, a mnie przeniesiono na dziedziniec Muzeum Miasta Oldenburg. Byłem tam bardzo samotny. Aż pewnego dnia przyjechała do mnie z daleka delegacja. Obejrzeli mnie. Chyba im się spodobałem. Słyszałem, jak mówili, że nic nie szkodzi, że 1 ucho z korony mi ubito, bo to można naprawić. W 2009 roku. znowu przyszli po mnie ludzie. Wyczyścili mnie i dokładnie zapakowali, a potem gdzieś wieźli dosyć długo. Trochę się bałem, co ze mną będzie. Gdy mnie rozpakowano rozejrzałem się dokładnie. Miejsce było mi znajome, lecz jakby inne. Po kilku dniach pięknie mnie przystrojono i wyniesiono na plac przed budynek. Było tam dużo uśmiechniętych ludzi. Jedni mówili po polsku, a inni po niemiecku. Wtedy zrozumiałem, że ci wszyscy szczęśliwi ludzie i ta uroczystość jest na moją cześć. A ja po wielu latach tułaczki wróciłem do domu, do ratusza w Głubczycach.
W 2014 r. Wyleczyli moje ramy – naprawili brakujący uchwyt w koronie i pozłocili litery. Jestem dla nich bardzo ważny. Zawiesili mnie w nowej konstrukcji w ratuszowej wieży, tak by każdy kto wchodzi do muzeum mógł mnie zobaczyć. Bardzo mnie szanują. Nie muszę już pracować, bo na wieży zamontowano nowoczesny system syren alarmowych. Czasami pozwalają grzecznym dzieciom delikatnie uderzać moim żelaznym sercem i wtedy rozlega się mój głos. Tak wiele chciałbym im opowiedzieć o mieście i o jego mieszkańcach, o świecie dalekim.
DZWONY RATUSZOWE wybrane aspekty historyczne
W 1603 roku podczas wielkiego pożaru miasta spłonął także ratusz. W 1606 roku w odbudowanej po pożarze wieży ratuszowej, obok starego zawieszono nowy zawieszono nowy dzwon. Od tej pory do czasów II wojny światowej ratusz posiadał dwa dzwony: starszy (obecnie w muzeum) i młodszy (jego losy nie są znane).
Oba dzwony zabrano na cele militarne w trakcie II wojny światowej. Zdeponowano je w Hamburgu (miejsce nazwane później „cmentarzyskiem dzwonów”) i oznakowano (starszy – nr 25/12/261).
Opis starego dzwonu ratuszowego:
czas powstania- XV w. lub XVI w.
waga-120 kg
średnica-61 cm
stan zachowania: konserwacja-2014r. – rekonstrukcja 1 ramienia korony (ucha) i pozłocenie napisu
Nr rejestru przejęcia dzwonu na cele militarne i umieszczony na dzwonie- 25/12/260
dokumentacja znajduje się w Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze (archiwum)
Po zakończeniu wojny ocalały dzwon uznano za własność kościoła i umieszczono w kaplicy domu pomocy w Bad Mergentheim, po jego likwidacji w 1968 roku dzwon ustawiono w parku w Oldenburgu. Następnie umieszczono go na dziedzińcu tamtejszego muzeum.
W 2009 r. podpisano porozumienie o przekazaniu zabytkowego dzwonu w bezterminowy depozyt Głubczycom przez władze Oldenburga. Koszty transportu sfinansowała strona niemiecka .W 2014 r. staraniem Stowarzyszenia Miłośników Muzeum i Ziemi Głubczyckiej dzwon poddano konserwacji i umieszczono w wieży ratusza.
Po przywiezieniu dzwonu do Głubczyc dyrektor Muzeum zauważyła, że dokumenty strony niemieckiej datowały dzwon na 1606r., natomiast jego forma wydawała się starsza. Po oddaniu dzwonu do konserwacji dokonano analizy zachowanych dokumentów i opisów dzwonu. Ustalono, że dzwon o numerze 25/12/261 jest znacznie starszy, niż wskazują dokumenty, mógł być wykonany nawet z XV wieku. Natomiast dzwon zwieszony w wierzy w 1606 roku na pamiątkę wielkiego pożaru (w 1603 roku) był pięknie zdobiony. Na jego płaszczu umieszczono herb miasta (anioł trzymający u stup 2 tarcze) oraz okolicznościowy napis „ Zostałem odlany przez Zachariasza Mildnera w Ołomuńcu, ponieważ spłonąłem w 1603r. wraz z 309 domami miasta ‘’. W archiwum Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze istnieje kartoteka, w której pod numerem 25/12/261 widnieje opisany dzwon z 1606 roku. Losów tego dzwonu nie znamy, pozostał po nim jedynie cytowany wcześniej opis i zdjęcie w kartotece nr 25/12/261.
To nie były jedyne dzwony ratusza w Głubczycach. W południowo-zachodnim narożniku ratusza, do 1945 roku, wisiał jeszcze jeden dzwon. Był niewielki i według miejscowej tradycji nazywano go „dzwonem Zmarłych”.
O čem nám vypráví zvon
(język czeski – tłumaczył Patryk Węgrzyn 2022r.)
Narodil jsem se v 16. století (možná i v 15. století). Mým otcem byl pravděpodobně místní zvonař. V Hlubčicích žiji více než 400 let. Radniční věž byla mým domovem. Měl jsem ji moc rád. I když můj dům v roce 1606 hořel, volal jsem místní obyvatelé o pomoc. Tento velký požár zanechal ránu na mém plášti.
V průběhu let mi často srdce tlouklo radostí, když jsem s místními slavil různé příležitosti. Nechyběly ani chvíle strachu, když se k městu přiblížil nepřítel nebo když bylo zničeno požárem. A i když bývalo různě, byl jsem tady šťastný. Až jednoho dne si pro mě přišli lidé. Vyfotili si mě, jakože na památku, a pak mě naložili do auta. Pak mě naložili do vlaku, byly tam i další zvony, a odvezli mě do neznáma. V Hamburku nás rozdělili do skupin. V mžiku jsem ztratil identitu, stal se číslem – dostal jsem kategorii „C“ a č. 25/12/261. Jak se později ukázalo, měl jsem štěstí, protože jsem byl starý a měl krásný tón. To mě přivedlo daleko od fronty do vysoké pece. Osud mých mladších kolegů byl smutný, byli roztaveni na střelivo.
Jelikož jsem byl zraněn, ležel jsem na tomto smutném místě až do konce války. Dokud mě nenašli bývalí obyvatelé Hlubčic. Bez jednoho ze 4 úchytů v koruně jsem byl pověšen v pečovatelském domě v Bad Mergentheim a po jeho likvidaci v roce 1968 jsem byl umístěn v parku v Oldenburgu, kde jsem připomínal Hlubčice jeho dřívějším obyvatelům. Po letech byl pomník zlikvidován a já jsem byl přemístěn na nádvoří Oldenburského městského muzea. Byl jsem tam velmi osamělý. Až jednoho dne za mnou z daleka dorazila delegace. Podívali se na mě. Domnívám se, že jsem se jim líbil. Slyšel jsem, jak si povídali, že to vůbec nevadí, že mi chybí jeden úchyt z koruny, protože se to dá opravit. V roce 2009 si pro mě znovu přišli lidé. Pečlivě mě vyčistili a zabalili, pak mě poměrně dlouhou dobu někam vezli. Trochu jsem se bál, co se mnou bude. Když jsem byl vybalen, pečlivě jsem se rozhlédl. Místo mi bylo povědomé, ale trochu jiné. Po několika dnech jsem byl krásně vyzdoben a přemístěn na náměstí před budovou. Bylo tam hodně veselých lidí. Někteří mluvili polsky a jiní německy. Pak jsem pochopil, že všichni tito šťastní lidé a tato oslava je na mou počest. A po mnoha letech toulání jsem se vrátil domů, na radnici v Hlubčicích.
V roce 2014 mi vyléčili rány – opravili chybějící úchyt v koruně a pozlatili písmena. Jsem pro ně velmi důležitý. Pověsili mě do nové konstrukce na radniční věži, aby mě viděl každý, kdo vstoupil do muzea. Velmi si mě váží. Už nemusím pracovat, protože na věž byl nainstalován moderní systém poplašných sirén. Někdy nechají hodné děti na mě jemně poklepat mým železným srdcem a pak je slyšet můj hlas. Chtěl bych jim tolik povědět o městě a jeho obyvatelích a o vzdálené cizině.
ZVON STARÉ RADNICE – krátký popis
Podle písemných záznamů při velkém požáru města v roce 1603 shořela rovněž radnice. Při požáru byl poškozen i zvon. Po přestavbě věže v roce 1606 byl do ní umístěn nový zvon. Od té doby až do 2. světové války měla radnice dva zvony: starší (z 15. nebo 16. století – depozit z roku 2009, uložený ve věži) a mladší (ulitý na památku požáru v roce 1603 – jeho osud není znám).
Oba zvony byly za druhé světové války zabaveny pro vojenské účely. Byly uloženy v Hamburku (později na místě nazývaném „hřbitov zvonů“) a označeny: starší – č. 25/12/261 (aktuálně na radnici), mladší – z roku 1606 – nezvěstný (č. 25/12/261).
Popis starého radničního zvonu:
doba vzniku – 15. století nebo 16. století
hmotnost – 120 kg
průměr – 61 cm
stav: konzervace – 2014
Registrační číslo zvonu pro vojenské účely -25/12/260
dokumentace – Germanisches Nationalmuseum v Norimberku (archiv)
Po skončení války byů zachovaný zvon považován za majetek církve a umístěn v kapli pečovatelského domu v Bad Mergentheim, po jeho zrušení v roce 1968 byl zvon umístěn v parku v Oldenburgu. Poté byl umístěn na nádvoří místního muzea.
V roce 2009 byla podepsána dohoda o převodu historického zvonu na dobu neurčitou do Hlubčic, a to úřadem v Oldenburgu. Náklady na dopravu financovala německá strana. V roce 2014 díky úsilí Spolku milovníků muzea a regionu Hlubčic, byl zvon zrestaurován a umístěn do věže radnice.
Dnes již nezvěstný zvon z roku 1606 (č. 25. 12. 261) nesl nádherné zdobení, erb města (anděl držící 2 štíty u nohou) a pamětný nápis „Ulil mě Zachariáš Mildner v Olomouci, protože v roce 1603 jsem shořel spolu s 309 měšťanskými domy“.